Andy Warhol. Rysunki

2017-04-04 - 2017-05-12

Opis

Najnowsza realizacja w Galerii Starmach to wystawa, na której zaprezentowanych zostanie ponad 30 rysunków Andy'ego Warhola, jednego z najważniejszych amerykańskich artystów XX wieku. Prace pochodzące z Apple Tree Collection stanowią przegląd prac na papierze Warhola od 1948 do 1986 roku. Portrety, postaci mniej i bardziej znane, między innymi Księżniczka Karolina, Mick Jagger, Aretha Franklin, Helena Rubinstein.

W tych dniach niepostrzeżenie minęła 30. rocznica śmierci Andy'ego Warhola, zmarł nieoczekiwanie 22 lutego 1987 roku. Przed trzydziestu laty właśnie jego wystawą rozpoczeła się moja kariera marszanda sztuki. Warhola poznałem kilka miesięcy wcześniej w Nowym Yorku, krótko przed jego śmiercią. W listopadzie byłem w Factory, by przedyskutować z Fredem Hughesem, menadżerem Warhola, możliwość zlecenia artyście serii nowych obrazów. Umówiłem się, że przyślę propozycję motywów. Z rozmowy jednak wynikało, że wykonanie nowego cyklu to kwestia przyszłości. A ja chciałem rozpocząć pracę nad ekspozycją jak najszybciej. Fred Hughes zaproponował wystawienie obrazów już istniejących - i tak też się stało.

Między terminem rozesłania zaproszeń a otwarciem wystawy Andy Warhol zmarł. Nie wiem, czy miałem wtedy świadomość jego wielkości i wyłomu, jaki spowodowała w sztuce jego śmierć. Zanim się pożegnałem, Fred Hughes zapytał czy chciałbym poznać osobiscie Warhola. Wyszliśmy z jego bardzo eleganckiego, pełnego antyków "biura", chyba jechalismy windą na inne piętro, nie pamiętam, bo byłem bardzo stremowany. Otworzyły się drzwi windy (?) i stanąłem nagle (!) jak nieprzygotowany do lekcji uczeń przed tablicą, w jasnej, dużej pracowni największego i chyba najsławniejszego wtedy artysty. Na szczytowej ścianie pracowni wisiał olbrzymi nowy, może wtedy jeszcze niedokończony, obraz Warhola z tronującym za stołem Ostatniej Wieczerzy Chrystusem. Widziałem go tylko przez ułamek sekundy, bo przede mną pojawił się sam Andy Warhol. Zostałem mu przedstawiony. Wydał mi się prawie niematerlianym, nieobecnym duchem, uścisk jego dłoni choć bardzo słaby, przywrócił mi świadomość nieodrobionych lekcji. Wymieniliśmy kilka zdań, których nie pamiętam – mówił chyba o czekającym go niebawem wyjeździe do Mediolanu na wystawę najnowszych obrazów z cyklu "Last Supper" czyli "Ostatniej Wieczerzy", które, jak się okazało było dziełem zamykającym jego twórczość. W pracowni znajdowały się również inne obrazy, stoły, farby, stała też chyba ława do gimnastyki i hantle. Nad wszystkim królował ten jeden olbrzymi obraz z Chrystusem po środku, a może też dwoma Chrystusami, bo Warhol uwiebiał powtórzenia.

Od 1996 roku miałem zaszczyt i wielką satysfakcję wieloletniej współpracy z fundacją Warhola, która reprezentowała artystyczną spuściznę artysty. Warhol jest dla mnie jednym z największych osobowości drugiej połowy XX wieku. Sztuka Warhola wydaje się być syntezą dwóch innych geniuszy XX wieku, jego poprzedników: Matissa i Duchampa. Wpływ Matissa jest bardzo wyraźnie widoczny właśnie w rysunkach i grafice Warhola.

Z Warhola ust pochodzi powiedzenie, że w przyszłości każdy człowiek będzie mógł się cieszyć światową sławą przez piętnaście minut. Czy każdy? Czy tylko ten , kto będzie o to zabiegał?
Prawdziwy artysta sięga po sławę nie dla samej sławy, lecz po to by jego dzieło stało się "nieśmiertelne ".